najlepsiejszy twórca pod całym słońcem😇
Na odludziu, gdzieś na obrzeżach osiedla Śpiulkolot, znajdowała się farma Alana. Niby była to zwykła wiejska posiadłość, na której hodowano warzywa dostarczane do warzywniaka Jązomaszka, ale w rzeczywistości Alan miał tam mnóstwo niewykorzystanej przestrzeni… i kompletnie nic do stracenia.
To właśnie tam Kisiel, Adick, Miloh i Tryptyk postanowili rozpocząć swój nowy biznes – produkcję narkotyków.
Wszystko zaczęło się od pomysłu Kisiela. Siedzieli jak zwykle w „Szwedzkim Stole”, popijając piwo i rozkminiając, jak dorobić się kasy bez konieczności robienia czegokolwiek sensownego.
Kisiel: „Panowie, a gdybyśmy tak zaczęli produkować? Przecież znamy temat od strony konsumentów.”
Miloh: „Brzmi nieźle, ale gdzie to robić? Musimy mieć miejsce poza miastem, gdzie psy nie będą się kręcić.”
Tryptyk: „Ja nie pakuję się w syf, ale jak coś, mogę pilnować, żebyście nie robili z siebie debili.”
Adick (machając czułkami): „A Alan? Przecież on ma hektary ziemi i nie zadaje zbędnych pytań.”
Kilka dni później byli już na miejscu. Farma Alana, oddalona od głównych dróg i schowana za gęstym lasem, była idealnym miejscem. W jednej z opuszczonych stodół ustawili sprzęt, a Tryptyk zajął się techniczną stroną całego procederu.
Miloh miał kontakty z ludźmi, którzy mogli im dostarczyć odpowiednie składniki, Kisiel nadzorował produkcję, Adick testował jakość (czasami aż za bardzo), a Tryptyk pilnował, żeby wszystko działało sprawnie.
Produkcja szła lepiej, niż się spodziewali. Wkrótce ich towar zaczął krążyć po całym osiedlu Śpiulkolot, a zyski rosły. Jednak im większe pieniądze, tym większe ryzyko.
Pewnego dnia Alan przyszedł do nich z nietęgą miną.
Alan: „Kurwa, chłopaki, mamy problem.”
Kisiel: „Co się odpierdoliło?”
Alan: „Jakiś jebany sąsiad coś zwęszył i zaczął pytać, czemu w stodole świeci się światło w środku nocy. Mówi, że jak coś podejrzanego zobaczy, to dzwoni po bagiety.”
Wszyscy spojrzeli po sobie.
Adick: „To chuj. Trzeba go przekupić albo nastraszyć.”
Miloh: „A może przenieśmy produkcję gdzieś indziej? Może do piwnicy Szwedzkiego Stołu?”
Tryptyk: „Wy chyba kurwa na łby upadliście. Trzeba to spalić i zniknąć, zanim zrobi się gorąco.”
Ale Kisiel miał inny plan. Spotkał się z sąsiadem Alana i zaoferował mu część zysków w zamian za milczenie. Gość, widząc, ile hajsów przewala się przez ich biznes, nawet się nie zastanawiał.
Interes działał dalej, ale teraz musieli być bardziej ostrożni. Alan zaczął inwestować w nowe zabezpieczenia – kamery, czujniki ruchu, a nawet kilku dresów, którzy mieli pilnować terenu.
Przez jakiś czas wszystko było cacy, aż pewnej nocy, kiedy Adick testował nową partię towaru, wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał…